środa, 25 stycznia 2023

Nowa odsłona.





Wystarczy maska,

która zasłoni troski szarego dnia

i już można odgrywać rolę kogoś innego.

Wszystkie te przemiany,

to tylko oszustwo.

Mimo tego,

że może wygląda to nawet i ładnie

ale niczego tak naprawdę

nie zmienia.

Ktoś może z tym czuć się dostojnie,

a inny wrednie, fatalnie.

Życie to nie fotka,

której wszystko jedno,

czy przerobiona,

czy naturalna.

Często ta prezentowana

w drugiej odsłonie

wygląda korzystniej.

Jeśli myślimy o życiu,

to po takich zabiegach

można się zagubić.

Zapomnieć co realne,

a co tylko wirtualne.

Czy warto eksperymentować?

Czy można grać w życie?

Na prawdziwą odpowiedź

mamy kolejne dni

Nowego Roku.


dmyk


Zmęczenie.





Nasza rzeczywistość 

oddaliła się od norm wszelakich. 


Smutne to. 


Czy znajdziemy w sobie siłę

aby to zmienić w sposób trwały? 


Może warto jeszcze to uczynić?


Osobiście jestem bardzo zmęczony. 


Moje skrzydła nie tylko zapomniały, 

jak się lata ale odpadły od reszty ciała. 

Dodatkowo zagubiły się gdzieś,

a przez to, że nie posiadają GPS'a

mam duże problemy z ich odnalezieniem.


Na to wszystko nakłada się 

zapomnienie dawnej świetności,

które nawet przejawia się 

w nieudolnej pracy mięśni mimicznych. 

One same już nie wiedzą, co mają uczynić 

aby wymalować na twarzy uśmiech, 

czy choćby wyrazić chwilową fascynację.


dmyk


Miejsce na Ziemi.





Ile hejtu na mnie spadło z miejsca, 

w którym króluje sama wyrozumiałość. 

"Koleżanki" i "Koledzy" 

stanęli na wysokości zadania 

i głowami przebili nieboskłon.


Nie wiem, 

czym na tyle silny żeby wrócić do miejsca, 

w którym kwitną na niesamowitym poziomie:

miłość, tolerancja, empatia, życzliwość, serdeczność

i wiele jeszcze innych ludzkich pozytywnych emocji.


dmyk


Tuż przed.




Przez kilka krótkich lat wzrastaliście

pod pieczą wirtuozów wielu nauk. 


Jeszcze kilka chwil do momentu, 

od którego już samodzielnie 

będziecie kreować samych siebie, 

korzystając z wzorców, 

zaistniałych choćby na moment 

w Waszym dotychczasowym życiu.


Czekają Was kolejne zetknięcia z tym, 

co niewidoczne, ulotne, 

jeszcze nie zdefiniowane, 

czy też tajemnicze.


Nowe fascynacje.

Niesamowite spotkania.

Cudowne podróże.


Cieszcie się z umiejętności 

odrzucania rzeczy zbędnych, 

tych co pozostają karykaturą 

piękna i wartości. 


Niech odkryty w 7 zew wnętrza, 

nadal trafnie kieruje 

Waszymi wyborami 

w gmatwaninie życiowych ścieżek, 

a płatki róży Małego Księcia 

łagodzą wszelkie niedogodności.


Posiadacie taką moc, 

aby przezwyciężyć każde zło. 


Nie tylko tę czasem wyśpiewywaną.


Wybaczajcie sobie i innym.

Pamiętajcie, aby nie zerwać 

raz zadzierzgniętych więzów,

gdyż tak naprawdę tylko one

stanowią realną wartość

w otaczającej rzeczywistości,

która często staje na głowie,

wywracając uporządkowane plany.


Wracajcie do źródła, 

by pochwalić się kolejnymi, 

zrealizowanymi już marzeniami.


Żyjcie z pasją.


Samego dobra na każdy dzień.


dmyk

Na krawędzi.





Paść do kolan?

Obsypać kwiatami?

Bez słowa zrozumienia, to tylko artyzm.

Dziwne, że niektórzy nie rozróżniają

przeprosin od pojednania.


Aby zaistniało to drugie, ważniejsze,

musi nastąpić szczera rozmowa.

Stworzy ona szanse na wyjaśnienie.

W innym przypadku,

to tylko manipulacja ludźmi i słowem.


Krótki, niepotrzebny tekst,

a z drugiej strony

zapatrzenie we własne ego.


Wystarczyło.


Czyjaś czara goryczy

i niemocy rozbiła się.

Pozostawiła po sobie

nie tylko słyszalny na wieki wrzask

ale również traumatyczny strach

w głowie wołającego,

w ten swoisty sposób o pomoc.


Pełen obaw,

z wątłymi nadziejami,

bez pomysłu na przyszłość,

z obawą czekający na nieuniknione,

lękający się o to, co za progiem

wyszedł z pustą deklaracją przyjaźni.


Czy dumni i  niedostępni,

myślący, że poukładani,

z licznymi lecz skrywanymi problemami,

włączą wreszcie współodczuwanie?

Czy poprzestaną na tym,

co czynią już od wielu lat,

na bezmyślnym gapieniu się w przyszłość?


Czasem cisza bardziej krzyczy,

dobija się o swoje,

prosi o zauważenie,

niż czyni to totalny hałas,

czy nawet obraźliwe słowa.


Samotność w tłumie.


Jakie to znane uczucie.


Piękne uśmiechy,

ekscytujące rozmowy o niczym,

a tak naprawdę jesteśmy sobie obcy.

Pozostają i piętrzą się problemy.

Urastając do wielkości,

której już nie można ogarnąć.


Zanika cel i sens życia.


Wiadomo, że często są z nim problemy.

Czasem przesłaniają go mgły poranka,

innym razem przedwczesny zmierzch,

ale wszystko to ustępuje,

gdy przyjazny ktoś poda rękę,

czy uśmiechnie się do Nas

na dzień dobry.


Jak trudno dzisiaj o autentyczne

i serdeczne grzeczności.


Pozostaje zamilknąć, otworzyć okno i...


Wtedy dopiero wszyscy wstrzymają oddech?


Tego dnia już był po drugiej stronie.


On już tego nie wytrzymał.


Nie pozwolił zabijać się innym,

reanimować tymże,

tylko po to

aby mogli zabijać ponownie.


Zrobił to sam.


Wrażliwy

usunął się na zawsze z oczu znieczulonego świata.


Czy świat (...)?


Nie!


Oświadczył publicznie, iż to nie jego wina.



dmyk




Mury.




Osaczeni budowaniem murów wokół,

możemy się zamknąć sami w sobie,

uciekając od świata i tworząc

w ostatecznym rozrachunku 

światy własne,

do których został zagubiony 

klucz dostępu dla innych

i często tak również bywa, 

że dla nas samych.


Możemy też podjąć próbę 

poszukiwań duszy,

podobnie odbierającej rzeczywistość.

Jednak to zawierzanie siebie innym,

jest często zgubne dla nas samych.


Jest jeszcze inny sposób.


Kopnij w te wszystkie 

rosnące wokół ciebie ściany,

znajdź w sobie tyle energii 

aby wstać i to uczynić,

a na pewno zobaczysz 

w powstałym wyłomie,

olśniewający blask słońca

i Twojego utraconego spokoju.


dmyk


Walcz.





Zadziwiaj świat swoją:

wrażliwością, pięknem, troską o innych,

pracowitością i talentami.


"Czyń go sobie poddanym."


Walcz o siebie,

nawet gdy innym na Tobie nie zależy.


Stawiaj sobie wymagania,

aby będąc już ukończonym dziełem,

móc dawać siebie innym.


To nie mit grecki, czy turecki,

to okupiona Krwią 

wartość bycia Człowiekiem.


Zapewniam, że dasz radę.


Walcz!!!


dmyk



Takie czasy.




Trzeba się jakoś trzymać razem. 

Dzielić radościami, 

których mniej, 

mniejsze jakoś, 

czasem niezauważalne 

ale jednak są 

i niech tak pozostanie. 

Natomiast w chwilach smutku 

warto się do kogoś wygadać, 

choćby po to 

aby usłyszeć swój 

przeraźliwie ludzki głos.


dmyk


Grawitacja.




Świat stanął na głowie

i nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. 

Wpaja gawiedzi, 

że wszystko jest dobrze, 

a to tylko 

odbiorcy rzeczywistości się mylą. 


Marionetki, 

które potrafią tylko 

pławić się w dobrobycie 

oraz ubóstwiają splendor 

tytułów i siedzisk, 

podsuwają nam swoistą propozycję. 


Żebyśmy nie czuli się dziwnie, 

również mamy stanąć do góry nogami, 

a wtedy wszystko wróci do "normy".


Czyjej?


Świata, czy nas samych?


dmyk


Zadziwienie.




Męczą mnie prawdy 

powstające na zasadzie 

multiplikowania kłamstwa 

i radość tych, 

którzy w ten sposób 

manipulują innymi. 

Czy naprawdę 

nie zdają sobie sprawy, 

z tego co czynią?


dmyk


Deszcz.




Po dzisiejszym deszczu 

zapachniało latem.


Piękne to doznanie. 


W piątek 

nadmiar tego zapachu nas powali

i nie będziemy chcieli 

z tamtego miejsca wracać 

do szarej rzeczywistości szkolnej.


Po powrotach z placówki śpię.

Później się budzę i ponownie, 

powoli wraca w moje ciało życie. 


Jestem aktywny, 

aż do kolejnego spadku formy.


Aby ukoić rozedrgane nerwy gram 

na moich instrumentach, 

które trącają odpowiednie struny

mych potrzeb.


Nastrój zmienia się na bardziej 

odpowiadający potrzebom serca 

i ducha, i jest OK.


Przynajmniej na jakiś czas.

Przynajmniej tak się łudzę

i wmawiam sobie 

taką właśnie ocenę stanu jestestwa.


Wstaję o 5.


Moje baterie są już wyczerpane, 

przynajmniej częściowo gdy, 

niektórzy dopiero zastanawiają się, 

czy odsłonić ucho.


Czy może jeszcze poleżeć choć chwilę?


Deszcz za oknem 

nieustannie podejmuje próbę 

dania o sobie znaku, 

stukaniem kropel o szybę. 


Jest to dość chromatycznie rytmiczne, 

więc mam szansę,

że powstanie kolejna miniaturka.


Czasem, 

brakuje mi inspiracji, 

a tu taka niespodzianka ze strony wody. 


Wirtuozeria natury.


Kocham deszcz, 

tylko on na mnie leci, 

choć rodzaju męskiego, 

to jednak to miłe doznanie, 

choćby tylko takie, 

niewielkie doświadczenie bliskości.


dmyk


Ja nie lubię, jak grasz.





Po kinie nocnych transformacji ducha,

zrobiłem wycieczkę dla zmęczonego ciała.

Pojechaliśmy razem na Plazę.

Gdzie nogi ruchem wahadłowym 

wiodły zmarnowany korpus

po wytyczonych tam traktach 

dla przygodnych gapiów.

Szliśmy bez określonego celu,

pomiędzy osaczającymi nas 

z każdej strony totalnymi zniżkami,

których to wzrok szczęśliwie udawał, 

że nie widzi.

Dzięki temu rozum nie kierował 

naszych kroków na tyle nierozsądnie,

aby nie wiodły ciała do czeluści sklepowych, 

wypełnionych tanim niczem.

Mimo tego,

że czekały nas tam

niesamowite upusty 

i uśmiechnięte panie bielą mlecznych zębów,

udało się nam, nie ulec pokusie.

Niestety po krótkim czasie poezja chwili 

zmieniła się w prozę podróży tramwajem 

po obiad aby móc zaspokoić

potrzeby energetyczne 

wyczerpanych już mitochondriów.


Reszta to sen.


Sen, czy jawa?


Niesamowite dźwięki ukochanego instrumentu 

brzmiały tak cudownie,

że tym razem duch oddzielił się od ciała, 

pozostawiając je znieczulonym 

i prawie martwym na bruku Cardo.

Sam wzleciał na wyżyny szczęścia 

i ponownie znalazł zagubiony gdzieś 

sens dla reszty życia.

Dźwięki wszystkich poranków świata, 

marzeń i nocy przemyśleń rozbiły, 

oraz ponownie scaliły wszystko,

dając szansę dalszej, owocnej współpracy.


Ja nie lubię, jak grasz.


dmyk





Wnętrze.




Zadbaj o wnętrze,

gdyż w przeciwnym razie,

ktoś zrobi to za Ciebie.


Zaokrągli kąty, wygładzi materię,...

Będziesz później miał problem 

z odnalezieniem się w tej nowej, 

stworzonej przez kogoś 

koncepcji Twego życia.


Czasem gdy tak trochę nierówno

ale bardziej po naszej myśli, 

to czujemy się swobodniej.


dmyk


Piotrze, Piotrze.




Długo szukaliśmy 

odpowiednich słów, 

ale uwięzły nam w gardłach, 

albo gdzieś na pograniczu 

zębów i języka, 

wywołując przy okazji: 

gonitwę myśli, 

lawinę wspomnień, 

czy też uśmiech na licach.


Dzięki takiej analizie wszystkich za i przeciw, 

zdobna złotem strzałka starodawnej wagi,

dała sposobność do podziękowań.


Dobrze wiesz za co.


Wiele tego się uzbierało 

przez krótkie lata wspólnej drogi.


Droga jak to bywa ze szlakami w górach, 

czasem łatwą innym razem trudną 

z ostrymi podejściami po krawędzi.


Wąska, 

rzadko szeroka z fajerwerkami 

i banerami wokół.


Przemierzana wspólnie, 

była przyjemnym zmaganiem się 

z rzeczywistością, 

obfitowała w cudowne widoki, 

niesamowite przestrzenie przeżyć, 

ulotne ale piękne chwilowe doznania.


No i co najważniejsze, wiodła do celu, 

który nieśmiało wyłaniał się 

na horyzoncie.


Teraz będziemy szli dalej sami,

bez asekuracji, 

albo usiadłszy na przydrożnym kamieniu 

zatrzymamy się na chwilę, 

gdyż cel już mniej istotny, 

sił brak, 

sens się gdzieś zagubił.


Ty możesz iść nowym, łatwiejszym, 

bo już zielonym szlakiem,

bez wielu zbędnych emocji.


Szlakiem refleksji i wspomnień, 

pracy dla siebie i innych innych.

Co też jest ważne 

dla uzyskania równowagi, 

czy spokoju, 

który ostatnio jest w cenie.


Pomocnym w wyborze drogi 

będzie kompas, 

ale bardziej Oko proroka 

przewidujące jego skutki.


Kropelka wspomnień, 

która czasem może pobudzi 

do dalszych działań.


Serce na dłoni 

ukazujące Twoją wartość i rolę, 

którą nadal pełnisz w życiu wielu.


Dobrej drogi.


dmyk

Lament.




Mimo tego, 

że za oknem wiosna w pełni,

to już ciernie i wybujałe zielska 

zarosły drogę,

którą się nie chodzi.


Jak pisał Chopin.


"Brak mi tych, 

z którymi mógłbym powzdychać nieco."


Dodam od siebie, 

że wokół mnie brak nawet tych,

z którymi mógłbym zamienić słówko 

o niebieskich migdałach.


No cóż.


Pewnie mimo pełni wiosny 

jeszcze trzyma zima

i nie czas na serc roztopy.


dmyk


Hubert.





Od strasznego dnia,

który jeszcze nie powinien nastąpić,

szukam Boga.


Przypominam sobie wyraziste bo szczere oczy Huberta.


Bóg był w nich.


Był też w Huberta uśmiechu,

radości życia,

otwartości,

prawości,

odkrytych i tych jeszcze skrywanych 

pasjach Jego młodzieńczości.


Gdzie był we wtorek?


...


Czekał z otwartymi ramionami i łzą w oku 

na Swoje ukochane Dziecko.


Wyszedł Hubertowi na spotkanie.


Na trakt kolejowy 

oświetlony nie tylko lampami pociągu,

ale przede wszystkim 

opromieniony blaskiem Jego Łaski.


dmyk


Ludzkie piekiełko.




Człowiecze zakochany 

w swoim niepowtarzalnym, 

bo własnym piekiełku.

Masz już swoje lata 

i doświadczenie z nich wypływające,

a jakoś nie czujesz pragnień ludzi,

którzy zagubieni w dzisiejszym świecie,

chcą choć na moment, 

wzlecieć ponad szarość otaczających tłumów.


Każdy chce się odnaleźć w tym co Go porywa.

Wybrać właściwą dla siebie ścieżkę,

którą z zadowoleniem i pasją 

będzie kroczyć dalej.

Często pod prąd rzeczywistości 

z bagażem doświadczeń na ramionach,

kamieniem na szyi uwiązanym 

przez bliskich i dalekich.


Dlatego nikt ze stojących obok

nie powinien swoimi tekstami 

podcinać skrzydeł,

zanim poszukujący, 

zdążył wzlecieć.


On nawet jeszcze nie oderwał się od Ziemi

ale mimo trudów i komplikacji 

czyni nadal takie starania.


Mam nadzieję, 

że zanim kogoś zniszczysz, 

czy źle ocenisz,

wrócisz swoimi myślami 

do marzeń z okresu młodości

i przypomnisz sobie.


Co tak naprawdę Tobą kierowało?

Czym żyłeś?

Czy ktoś podał Ci rękę?

Co się wydarzyło, że aż tak się zmieniłeś?


dmyk


Krzysiek.





Pozostawiłeś pustki w duchu moim.


Pełen nadziei ale i obaw,

z planami na przyszłość,

ciekaw świata,

wielki pogromca dinozaurów,

w nowym uczesaniu

i z deklarowaną przyjaźnią wielu,

pozostawiłeś Nas

w samotnych zmaganiach z rzeczywistością.


Czy to tylko Twoja wina?


Twoja delikatność i skrytość,

wywołała tę tragedię?


Za mało danych.


Raczej to My zawiedliśmy!!!


Dumni, niedostępni, zabiegani, znieczuleni.


Czasem cisza bardziej krzyczy,

dobija się o swoje,

prosi o zauważenie

niż totalny hałas,

czy zgiełk.


Samotność w tłumie.


Jakie to znane uczucie.


Czasem pomocne ale częściej doskwierające.



dmyk



Dwa oblicza.






Szybko mija czas,

zwłaszcza ten 

pozytywnie do Nas nastawiony.


Mijają chwile, dni i lata.


Często gdzieś gubimy sens istnienia 

wszystkiego tego co wokół 

i w nas samych.

Jednak każdą sprawę 

można rozpatrywać 

pod różnym kątem widzenia.


Czy zawsze właściwym?


Niezbędna jest też perspektywa, 

dystans do tego co Nas dotyka.


Wtedy wszystko widać i czuć lepie.


Spojrzenie z innej strony, 

z innego punktu rzeczywistości

jest niezbędne dla 

uzyskania spokoju duszy,

iż nasza ocena jest jedynie słuszną 

interpretacją zaistniałej chwili.


Bez poświęcenia czasu, 

prawda przybierze 

drugie swoje oblicze.


dmyk


Zegar w szafie.






Tak bardzo starałem się zatrzymać czas.

Tak trochę egoistycznie, dla siebie, na później.


Okazało się dość szybko, 

że wybrane przeze mnie miejsce,

dla jego ukrycia, było niewłaściwym.


Wystarczyło nieopatrznie otworzyć szafkę,

a skrywane minutki uśmiechu i radości,

oraz godziny cierpień 

ujrzawszy światło dzienne,

bezpowrotnie opuściły schowek.


Próżne były moje starania, próżne zachęty.


Już nie wróciły.


Teraz trzeba cały zabieg gromadzenia, 

zacząć od nowa.

Wyszukać z wielkim namaszczeniem 

i dbałością o zachowanie prawdy

te momenty, 

dzięki którym w ogóle da się dalej żyć.


Gdyż uskrzydlają, 

poprawiają humor, wzmacniają,

czy też ukazują Naszą zagubioną wartość.


Jednak nie można zapomnieć, 

czy odrzucić tych bolesnych, niechcianych,

które wznoszą Nas ponad 

szarzyznę beznamiętnych tłumów,

które znieczulone na różne sposoby,

pysznią się osiągniętym etapem ewolucji.


Nic nie czuć. 

Nic nie myśleć. 

To dla nich poezja bycia.


Niby beczą na meczach, czy od cebuli, 

śmieją się do sera,

a w życiowych próbach kamienni, 

bo taka potrzeba lub poza.


W efekcie zakłamani do szpiku kości,

już sami nie wiedzą, 

jakimi są naprawdę.


Aktorzy ze spalonych teatrów.


Czy nie trafniej być sobą?


Cierpieć, śmiać się, łkać, krzyczeć,


...


Wszystko autentyczne,

a nie skrojone, 

czy też okrojone z wszystkiego.

Proste, a może prymitywne 

jak w żurnalu mody.


dmyk


Marzenia o wielkości.




Bursztynowy okręcik nie boi się marzyć o wielkości.


Każdego dnia przemierza bezkres oceanu życia.


Fale często uderzają o drewniany kadłub,

żagle smagane wiatrem, narażone są na rozdarcie,

maszty zaciekle atakowane przez pioruny,

a mimo to malutki okręcik dąży dalej do celu,

nie zwracając uwagi na okoliczności.


Może tylko tak się Nam wydaje?

Może ta łupinka jest tak skupiona na walce z żywiołami,

że zauważając co dzieje się wokół,

postanowiła zaufać Bogu,

gdyż przez minione lata poznała już tajemnicę trwania.


Wie, że sama niczego nie zdziała.


Czy My tak potrafimy?

Tak naprawdę zaufać i powierzyć się w całości?


dmyk


Mgły poranka.






Cudowność dnia wolnego ma to do siebie,

że nie trzeba nigdzie się spieszyć.


Dzisiaj dodatkowo sprzyjała takiej postawie,

rozpościerająca się za oknem mgła,

która pokryła cały świat woalką tajemniczości.


Przestronna dziupla sowy uratowała niedomówienia szkolne.


W jej przytulnych i gościnnych wnętrzach

spędziłem czas do bicia zegara

w zacnym towarzystwie trzech muszkieterów.


Rozmowy o muzyce, filmie, tańcu, planach i marzeniach.


Gdy wreszcie prawdziwa jesień wyłoniła się z mgieł poranka,

serce podskoczyło z radości.


Wizyta w Galerii Top Art, kawa 

i wymiana wieści na szybko.


Później zachwycający jak zwykle Kowal,

który znów wzbogacił wnętrze Galerii Zamiast.

Tym razem zapachniało lasem i dębami.


Po chwilowym odpoczynku 

spędzonym w szaleństwie przestawiania,

ucieczka do namiastki lasu 

przy ulicy Bydgoskiej.


dmyk


Obraz Siudmaka.




Obraz Wojciecha Siudmaka 

najlepiej charakteryzuje stan, 

w którym aktualnie się znajduję.


Walczę, zmagam się ze sobą i światem.

Mam broń, która pali i rani.

Oczy przewiązane aby nie widzieć skutków walki.

Jednak oczy duszy widzą i oceniają,

co jest jeszcze bardziej doskwierające

niż autentyczne obrazy rzeczywistości.

Ciało wykręcone w trudzie i boleści zmagań.


Co wygra?


dmyk

Szept z budki suflera.




Czyż dyrygent znalazł swoją partyturę?

Trudno jest wykonywać nawet proste utwory,

gdy często przestawiają mu się takty,

gubią nuty, 

czy też myli metrum,

interpretując nieznane sobie, 

bo cudze utwory

oraz zaufał lub co gorsze, 

powierzył swój i reszty grupy los

złym doradcom z budki suflera.


Nieliczni instrumentaliści, 

którzy znają misję orkiestry,

próbują ratować występ ale niestety,

spotyka ich tylko odrzucenie 

i niezrozumienie ze strony kobz, 

którym normalnie trzeba wystukiwać rytm,

gdyż w innym razie zadowolone z siebie,

rozchodzą się w różne kierunki, 

gubiąc w ostateczności.


Będąc jednak 

ironicznie przychylnymi dyrygentowi udają,

że nic złego się nie dzieje lub co gorsze,

z przyklejonym do twarzy uśmiechem idą dalej,

nie wiedząc, 

że wszystko się zaraz również i na nie zawali.


Cóż.


Wtedy stwierdzą publicznie,

iż to wina dyrygenta 

i ostentacyjnie opuszczą budkę suflera,

w której odgrywały rolę proroczych doradców,

śmiejąc się za plecami 

z własnych klientów - dyrygentów.


dmyk


Kawalarz roku!!!




Wygrywam KONKURS w kategorii Kawalarz Roku,

a Ci, 

którzy po prawej stronie sali,

niektórzy prawdziwie inni tylko w przenośni

raczej uznają mnie za smutasa.

Pewnie nawet mięśnie 

odpowiedzialne za uśmiech mi zwiotczały.


Cóż zrobić z tą rozbieżnością?


Uchylam kapelusik i cóż widać?


Łza?


...


Spływa powoli, 

pozostawiając po sobie cienką, mokrą strużkę.


Czy dotrze do ust kącika,

gdzie istnieje uśpiony jeszcze pocałunek Pani Darling?

Czy ominie go małym łukiem 

i z cichym szeptem przerażenia opadnie na ziemię,

łącząc się z nią na wieki,

czy zatrzymując się nagle

zadziwiając wielu?


Czy Ty to widzisz?

Przeżywasz?

Rozumiesz?


...


Głupeczek Roku!?


Tak.


Trudno jest śmiać się, 

gdy się musi.



dmyk


Czas uczy nas pogody.




Z ostatnim dźwiękiem pozytywki 

odejdę z tego Świata.

Chyba, że istotki naprawią zegar 

i czas wesoło popłynie dalej.

...

Trudny jest czas, 

gdy proza życia bierze górę 

nad poezją chwili.

W takim to momencie życia się znajduję.

Z jednej strony bym go 

nie zamienił na nic pociągającego,

z drugiej jednak 

moje chęci do doznania czegokolwiek

mkną w tamte tajemnicze, 

nieznane strony jestestwa,

pozostawiając mnie 

w totalnym smutku rozdarcia.


Co począć?

Jak to pogodzić?

Czy w ogóle można to uczynić?


Jak długo 

człowiek będzie się tak miotał pomiędzy,

do końca nie wiedząc, 

nie rozumiejąc tej trzeciej

może najważniejszej strony 

zaistniałej sytuacji? 


dmyk


Cztery pory roku.






Wiosna.


Zatop się w pięknie rozkwitającego świata.

Zobacz, jak przyroda powraca do życia po mrozach zimy,

pobudzając nasze znieczulone zmysły.

Wtul się w lekko rozchylone płatki delikatnych,

wiosennych kwiatków,

a odczujesz w sobie przyjazne ciepło otaczającej natury.

Owe zespolenie jest niezbędne

dla lepszego wsłuchania się w przeżyte chwile,

jak i dla prawidłowego odebrania ich sensu.

Chwyć pierwszy ciepły promyk słońca,

a na pewno użyczy Ci swego żaru

i rozgrzeje odrętwiałe po zimie odczucia.


Lato.


Zakochaj się w gwarze i pięknie rozgrzanego w słońcu świata

pełnego letnich barw i zapachów.

Zobacz jak przyroda już rozkwitła

dając pobudzenie dla spragnionych zmysłów.

Wtul się w lekko rozchylone płatki maku,

a odczujesz na sobie znaczenie ich symbolu

- CICHO JAK MAKIEM ZASIAŁ.

Owa cisza jest niezbędna dla lepszego

wsłuchania się w przeżywane chwile

jak i dla prawidłowego rozumienia ich sensu.

Chwyć przelatującego blisko motyla,

a może użyczy Ci pyłku i wzlecisz w snach na wyżyny marzeń.


Jesień.


Odkryj ciszę i piękno otaczającej Nas rzeczywistości

pełnej kolorów przebarwionych liści.

Zobacz jak przyroda zamiera

dając mam ukojenie dla rozbudzonych zmysłów.

Owa jesienna cisza niezbędna jest

dla lepszego wsłuchania się w przeżyte latem chwile

jak i dla poznania ich prawdziwego znaczenia.

Chwyć listek wolno wirujący na wietrze,

a może poniesie Cię na sobie daleko za horyzont.


Zima.


Wtul się w ciszę ubożejącej przyrody,

której kolory gdzieś zniknęły.

Tylko biel i czerń swoimi kontrastami

próbują wpływać kojąco na nasze zmysły.

Zobacz jak natura, która zamiera,

chce ożywić nasze istnienie,

dając ukojenie dla naszej jaźni.

Ten monochromatyzm świata wydaje się być

balsamem po burzy barw jesiennych.

Owa kolorystyczna cisza niezbędna jest dla lepszego

wsłuchania się w siebie i innych.

Chwyć się wirującego wolno płatka śniegu,

a może poniesie Cię w odległe miejsce, 

gdzie czekają na ciebie nowe sny i marzenia,

zanim zmieni się nieodwracalnie w kropelkę wody.


...


Taki jest urok czterech pór roku,

radości serca,

spokoju,

miłości,

bliskości,

spełnienia i nadziei.


dmyk


Piękno w Bogu.






W czasie minionej ciszy 

szukałem śladu Boga 

w moich głupotach.


Znalazłem Go wszędzie.


Był w rozchylonych płatkach 

imitacji Słoneczników Van Gogha.


Jego blask jaśniał 

w promieniach zachodzącego słońca,

w radości malującej się 

na twarzach porcelanowej rodziny.


Jego Duch przebywał 

w cieniu kowalskich drzewek bonsai

i ciszy zamarłych zegarów.

Przechadzał się 

pośród filigranowych postaci 

z chińskiej porcelany,

a delikatne, 

pozytywnie nastrajające dźwięki Koshi, 

dawały Mu ukojenie.


Był w antyku, baroku i secesji,

w dynamicznych i stonowanych istotach

z brązu, mosiądzu, cynkalu i drewna.


Czy ja jestem w Nim?


dmyk


Justyna.





Dzisiaj ucieszyło mnie, 

miłe spotkanie 

zjawiskowo pięknej Kobiety.


Jej urok nie ograniczał się tylko 

do nieskazitelnej zewnętrzności.

Sedno Jej wielkiej wartości 

tkwiło wewnątrz i w tym,

że owe dwie sfery współgrały ze sobą.


Z tą synchronizacją zazwyczaj 

jest największy problem u innych.

Gdyż najczęściej dominuje powłoka

nad bezdusznym sercem 

i wrednym charakterkiem.

Gdy zaś jest odwrotnie,

piękno samoczynnie zostaje dodane.


Jak ten czas szybko mija.


Trzynaście lat temu siedziała 

w ławie szkolnej,

a tu taka zmiana.


Mógłbym wymieniać długo Jej cechy,

które udało mi się 

w tym krótkim czasie zobaczyć.

Mimo własnej starości

i wyglądu świadczącego raczej 

o bezdomności 

niż dawnej kreatywności,

wszystkie cechy spotkanej Istoty, 

powaliły mnie na kolana pokory,

a w oczach serca pojawiły się 

łzy radości i spełnienia.


Jak to dobrze zobaczyć Owoc 

i ucieszyć się Jego doskonałością.


Niestety w tym co czynię, 

jest to bardzo rzadkie.


Raczej rezultaty nakładu pracy 

zbiera ktoś inny.

Ważne, że zbiera 

ale można mieć tylko nadzieję,

że choć w części przyczyniłem się 

do ich jakości.


Jeśli tak?


To.


Bardzo dziękuję losowi za możliwość.


Może to jeszcze nie Owoc?

Może to cudownie rozwinięty, 

pachnący świeżością, 

kuszący powabem Kwiat,

który jeszcze tak niedawno był 

Pąkiem okrytym zielonymi, 

delikatnymi listkami przykwiatowymi.


Dziś już się wzmocnił 

i okrzepł w walce z przeciwnościami.

Dzięki temu uwidocznił 

skrywane dotąd bogactwo ducha.


Tak, 

to Kwiat, 

który za chwilę 

ukaże wszystkim piękno 

swojego istnienia.


Cóż to będzie za widok?


dmyk



Marto, Marto...




Często w grupie aspirującej 

do miana grona życzliwych sobie osób,

można czuć się jak mgła, 

na którą gdy się pojawia,

wszyscy reagują w różny, 

charakterystyczny tylko dla siebie sposób.


Jedni nerwowo, drudzy beznamiętnie.

Pewnie również można znaleźć

jednak z wielkim trudem 

jej fascynatów.


Reakcji jest tyle 

ilu ludzi styka się z tym 

zjawiskiem atmosferycznym.


Natomiast gdy mgły nie ma, 

wspomniana grupa twierdzi,

iż zmora kierowców 

i złaknionych piękna widoków 

w ogóle nie istnieje.


Ty zauważałaś zawsze

i Twoimi reakcjami były 

tak rzadkie dzisiaj ludzkie odruchy.


Radość, pocieszenie, 

współodczuwanie, wysłuchanie.


Tyle razy brałaś na swoje barki 

akt przygotowania do matury.


Twoje krzepiące słowa 

często stawały się balsamem

dla skołatanego głupotą 

lub troskami ducha.


Twój szczery i serdeczny uśmiech 

rozświetlał najbardziej ciemny dzień

i dodawał energii 

bez potrzeby spożywania używek.


Kto Ciebie zastąpi?


To niesprawiedliwe,

że teraz inni z Twojej obecności 

będą czerpać garściami.


Odejście wiąże się również 

z pozostawieniem za sobą osób i czynów,

historii przeżyć i doznań, 

do których można, 

a nawet należy wracać.


Rozmyślaj nad tym, co przekazałaś nam,

a co my pozostawiliśmy Tobie.


Nie zapominaj o naszym istnieniu.


Nie opuszczaj, tak do końca.


Wracaj.


Wracaj często.


dmyk

Spełnienie.




Alicjo bez Krainy Czarów.


Zapewne znasz bibliografię 

dotyczącą motywu odchodzenia, 

z której abiturient powinien skorzystać, 

przygotowując się 

do egzaminu maturalnego. 


Zapewne teraz 

w skrytości swojego serca 

jeszcze raz 

analizujesz to wszystko mimo, 

że sesja egzaminacyjna 

dawno już zakończona. 


Odejście: 


- ku wolności bez dzwonków i papierów;

- ku nowym perspektywom bez ograniczeń czasowych;

- ku szerokim i malowniczym horyzontom Barbarki 

  i innych pięknych miejsc, 

  z których nie trzeba wracać w terminie;

- ku nieograniczonym kanonem marzeniom 

  i wizjom literackim, teatralnym i filmowym. 


Odejście wiąże się również 

z pozostawieniem za sobą 

osób i czynów, 

historii przeżyć i doznań, 

do których można, 

a nawet należy wracać. 


W tak długiej historii na pewno 

znajdziesz osoby bliskie i życzliwe. 

Takie, 

z którymi nie tylko 

wiązała Cię czasoprzestrzeń, 

ale jeszcze coś więcej 

- pokrewieństwo ducha, 

czasem motywujący 

lub mobilizujący zgrzyt, 

który w konsekwencji uwrażliwił 

i wzbogacił osobowość obu istnień.


Zamyślaj się nad tym, 

co pozostawiłaś w innych 

i co oni przekazali Tobie. 


Sącząc już teraz w czasie teraźniejszym 

pyszne wino z pucharu swojej historii, 

śnij o szaleńczej przyszłości, 

która Cię czeka 

i wspominaj krystalicznie nieskazitelną przeszłość, 

która wzmocni Cię w dalszej drodze. 


W analizowanym motywie odejścia, 

są też ci, których opuszczasz. 


Nie zapomnij o ich istnieniu.


Nie opuszczaj, tak do końca. 


Wracaj.


dmyk


Samotny liść.




Co ma wisieć, nie odpadnie.

Wiatry i deszcze smagające 

jego powierzchnię,

czynią starania 

aby przestał dumnie istnieć 

w swym zawieszeniu.


Wtopiony w tło?


Częściej jednak wyróżniający się 

na jego szarości,

widoczny i działający jako wyrzut 

dla spotykających go wzrokiem 

i duchem. 

To nie paproch, 

który zawsze wyróżnia się,

niezależnie od odcienia tła masy.

To coś pięknie ukształtowanego,

mającego wzór i formę.


Utworzony nie tylko przez naturę.


Wartościowy, 

niepowtarzalny i wyjątkowy.


Kładzie szalę wagi na łopatki.

Jej beznamiętna beznadziejność,

brak serca, 

nie pisząc już o szczypcie kultury,

dodatkowo umniejsza jej rangę

w dziedzinie właściwego, 

uczciwego szacowania wartości innych.


Paproch nad paprochami, 

który nie zdaje sobie sprawy 

z własnej małości.


dmyk


W oczach dziecka.




Marzenia?


Cóż to takiego?

Nie wiem, czy mam jeszcze takowe.


Kiedyś mój umysł był nimi wypełniony 

ale proza dnia

i mijające nieubłaganie lata, 

zweryfikowały wiele z nich.

Inne pokrył pył spalonych kart kalendarza

lub przestały być aktualne, 

gdyż punkt przestrzeni westchnień,

przestał istnieć w realnym świecie.


Życie w Galerii Zamiast.


Nigdy nie zapukał,

nigdy nie wrócił,

nie zamienił słowa

już nie śniąc o zdaniu wytłumaczenia,

wyjaśnienia,

czy przeprosin.


Żadnego wspólnego wspomnienia.

Żadnej barwnej myśli.

Nawet widoku twarzy.


Zszedł z desek teatru życia,

nie pozostawiając niczego pozytywnego po sobie.


Wybaczenie i pojednanie to naprawdę 

odległe bieguny,

między którymi jest ogromna, 

zimna i wciągająca otchłań.

Mimo swego trupiego chłodu 

zionie płomieniami przerażenia prawdą.


Pewnie lepiej żyć w kłamstwie 

i bawić się nim z obcymi.


Przypowieść Biblijna o Miłosiernym Ojcu 

i marnotrawnym synu

w życiu zatacza nieprzewidywalne 

i nieplanowane meandry.


To dziecko czeka na powrót marnotrawnego rodzica,

który tworzy swoistą ułudę szczęścia 

poza ogniskiem domowym,

okłamując samego siebie jak i tych, 

z którymi współbiesiaduje.


Niektórzy poruszą się i wzburzą.


Pozwalam.


...


Popatrzcie Wszyscy na zaistniałe sytuacje 

oczyma dziecka, a nie swoimi, 

które naginają rzeczywistość.


Zapłakane oczy dziecka widzą 

z krystaliczną ostrością i oskarżają,

a tylko Ty Tato mógłbyś w nich zająć miejsce 

Idola, Herosa, czy Superman'a.


Jeśli jeszcze nie jesteś za daleko, 

pomyśl i zmień kierunek drogi.

Trudny ale prawdziwy powrót 

opłaci się na pewno.


...


Później mi podziękujesz.


dmyk


Nostalgia.




Jesteś takim, jakim Ja byłem wczoraj.

Jestem, kim Ty będziesz jutro.

Jeśli Ty będziesz takim,

jakim Ja jestem teraz,

będę już prochem i niczem.


Może powinienem nazwać to dosadniej?


"Nostalgia starcza"

byłaby to bardziej adekwatna nazwa.


Wypływa ona (nazwa jak i stan) 

z poczynionych ostatnio przemyśleń,

wywołanych doznaniami 

i obrazami przetaczającymi się przed oczyma.

Było to bolesne zestawienie możliwości 

z rzeczywistością.

Odnosi się do spotkania tych dwóch,

tak skrajnie różnych w pewnym wieku jestestw,

które to odbyło się na progu 

słonecznego dnia powszedniego.


Promienie dodatkowo wzmocniły 

przeżywane doświadczenia,

uwidaczniając wszystkie blaski ich i cienie,

co doskwierało jeszcze bardziej.


dmyk


Kominek.




Szum i szelest opadających liści.

Tykanie zegara.

Delikatne trącenia strun fortepianu.

Pisk skrzypiec.

Drobne zapiski uczynione ręką własną.

Skrawki papieru 

ze wspomnieniami chwil i lat.

Powyginane fikuśnie nutki 

na nitkach pięciolinii.

Za oknem wiatr 

i połyskujące krople deszczu.


Takie są barwy jesieni.

Trochę zieleni spalonej słońcem,

gdzieniegdzie brązy.

Żółć słońca złamana czerwienią liści.

Całość daje cudowny efekt palety barw.


I do tego wszystkiego 

jeszcze trochę pozytywnych

i niecierpliwych myśli szkolnych.


Dobrze, że choć one pozostają.


Po Nas - te wypowiedziane - w Innych.

Po Nich - te wspominane - przez Nas.

Zapisane, przechowywane 

w starych albumach i skrzyniach.


Dobrze, że można do nich wrócić, 

uciec, odwołać się.


Pomogą, wyleczą, natchną, 

pozwolą odnaleźć sens.


Taki jest czas - jesienny.


Barwy, tykanie, zdjęcia, 

wspomnienia, myśli i słowa.


Jeszcze tylko w tym wszystkim 

kominka brak.


dmyk


Kubek.




Zatop się w ciszy 

i pięknie otaczającego świata

pełnego barw i zapachów.

Zobacz jak przyroda rozkwita 

dając nam ukojenie

dala rozedrganych zmysłów.

Wtul się 

w lekko rozchylone płatki maku,

a odczujesz na sobie 

znaczenie ich symbolu.


CICHO JAK MAKIEM ZASIAŁ.


Owa cisza jest niezbędna 

dla lepszego wsłuchania się

w przeżyte chwile

jak i dla prawidłowego 

zrozumienia ich sensu.

Chwyć przelatującego blisko motyla,

a może użyczy Ci pyłku 

i wzlecisz w snach na wyżyny marzeń.

Taki jest urok spotkania po latach, 

radości serca, spokoju,

miłości, bliskości, spełnienia i nadziei.


dmyk

 

Dary losu.






No cóż i tak bywa!!!

Mijają lata, dni i chwile.

Mija dobre nastawienie do wielu rzeczy,

mijają chęci i nadzieje, 

pryskają marzenia.


Tak bywa.

Czasami dobrze, że Nas to nie dotyczy.

My potrafimy.

Potrafimy zachować 

w pamięci szarych komórek

chwile, dni i lata.

Czuć superczułymi zmysłami, 

to co Nas cieszyło;

wzdrygać się na wspomnienia 

o bodźcach ponadprogowych

- pozostawiających niesmak, 

niesłuch, odrętwienie i ślepotę.

Dzięki tej pamięci 

możemy żyć jako ludzie.


I dobrze.

Są też dalsze ciągi chwil, 

dni i lat dobrych

- tych pozytywnie bodźcujących.

Dalszy, 

dopełniający smak; 

kolejny błysk;

ulotny kiedyś, dziś trwalszy zapach;

kolejne nutki rozpoczętej pieśni.


Oby owe kontynuacje 

wzbudziły w Nas chęci,

moc, nadzieję, marzenia, 

które to później będziemy realizować.

A tym samym 

będziemy spełniać 

pokładane w Nas nadzieje,

że Jego dary nie zostaną zmarnowane.


dmyk


Razem.





On 

- zacny człowiek w cylindrze 

powagi i roztropności,

z oczyma utkwionymi 

w nieopisanej jeszcze przyszłości.


Ona 

- w chusteczce gospodarności 

i skromności,

z usteczkami powabnie złożonymi 

w pocałunku,

z lekko przymkniętymi oczyma,

aby w zawstydzeniu chwili 

nie zobaczyć za wiele.


Siedzą na ławeczce 

bogatej we wspomnienia

i przy dźwiękach pozytywnie 

nastrajającej muzyki,

w pąsach policzków oczekują 

na ciąg dalszy wspólnej radości.


dmyk


Grzegorzu.






Szkoda, 

że Ciebie nie będzie w placówce. 


Któż teraz będzie synchronizować bieg 

nieogarniętych dotąd istot?

Któż wygra na gitarze 

niebiańskie dźwięki kojące ducha i ciało?

Któż ukaże niesamowite piękno 

świata i niektórych?


Znajdź coś dla siebie,

gdyż Jesteś tego wart.


Niech Twoimi drogami kieruje Najważniejszy. 

Prostuje ich kręty przebieg;


stawia drogowskazy

aby uniknąć katastrof;


niweluje męczące wzniesienia; 


usuwa kłody rzucane przez innych, 

często tylko dla ich własnej zabawy 

ale i z wrodzonej złośliwości, 

czy też częściej zazdrości.


Myślę, 

że możesz też liczyć czasem na skrzydła, 

które próbują utrącić źli ludzie,

a które pozwolą Ci wzlecieć 

ponad szarzyznę dnia powszedniego.


Udanych lotów Grzegorzu.


Nie zapomnij jednak

o synchronizacji Swoich przelotów

z życzliwymi Tobie bliskimi bliźnimi.


DZIĘKUJĘ za słowa pocieszenia i wsparcia.


dmyk 


Życie to jest teatr.






Zgasły światła rampy, 

pozostał tylko mrok.

Aktorzy wychodzą w szarość wieczoru,

a widzowie próbują zrozumieć

i przeżyć jeszcze raz przesłanie,

którego doświadczyli w teatrze życia,

w którym równie jak aktorzy

byli bohaterami chwili,

nawet nie wiedząc o tym.


Jutro kolejne przedstawienie

ale role mogą się w nim odwrócić,

tak jak blaski i cienie na zdjęciu.


"Grasz w życie?"


- to może spróbuj zagrać w golfa 

na polu pszenicy.


Zapewniam, będzie łatwiej.


dmyk


Młyn i krzyż.




Każdy Ziemski twórca

nie po to sieje zboże, 

a następnie je zbiera,

aby później patrzeć tylko 

na uzyskaną mąkę,

ale robi to po to, 

aby trudne zabiegi wstępne 

czynić ponownie.


To taki swoisty cykl życia.

To nie jest nienasycenie,

to potrzeba siania,

aby mieć później 

wyłączne prawo do zbioru.


Stwórca raz uczynił dzieło 

i określił je,

iż jest bardzo dobre.


Nie musi stwarzać go ciągle od nowa,

aby wzrastać we Własnych 

i naszych oczach.


Twórzmy podobnie.


dmyk


Świat wokół.

 



Poza moją garderobą

trwa źle skrojony spektakl,

na którego noszenie,

zupełnie nie mam ochoty.


Czekam na upragniony koniec

zmagań z rzeczywistością.


Ów Świat, który wokół,

jest zupełnie nie dla mnie.

Jestem w nim obcym,

nierozumianym przez otoczenie, 

intruzem.


Dlatego, zawsze uciekałem

i czynię to nadal,

próbując stworzyć

Świat antyrównoległy.


Owym Światem jest muzyka.

Nie ta, 

która zapisaną na pięciolinii,

lecz ta płynąca z głębi serca.

Uboga w dźwięki,

jednak kojąca

dla rozedrganych zmysłów.

W różnych tonacjach, tempach

i brzmieniach zależnych

od potrzeby chwili.


Jednak tak naprawdę 

w sercu i umyśle 

czekam na koniec zmagań z rzeczywistością.

Kiedyś byłem ciekaw Świata 

i było we mnie mnóstwo z Małego Księcia, 

i Piotrusia Pana. 

Czuję, 

że tkwi to we mnie nadal 

mimo upływu czasu. 

Stało się to jednak niepożądane 

w otaczającym mnie świecie, 

w którym króluje głupota 

i bezprzewodowe znieczulenie.



dmyk



Moja modlitwa.

Może się trochę spóźniłem

może zabrakło mi szczęścia

może złe czasy wybrałem

i dla mnie nie ma tu miejsca?

Może w tej ślepej loterii

losy pechowe zostały

może, co lepsze, już dawno

między szczęściarzy rozdałeś?


Może przez wszystkie te lata

biegnąc po słodkie zwycięstwa

miałem zbyt wiele rozsądku

może zbyt mało szaleństwa?

Może sięgałem po szczęście

pełen nadziei i wiary

może zbyt często z pokorą

może zbyt rzadko z łokciami?


Wiem, nic mi nie obiecywałeś

nie łudziłeś, że mi będzie jak za piecem

jednak proszę, pomyśl o mnie czasem

i choć czasem miej mnie w swej opiece

i daj...


Trochę nadziei na nadzieję

nieba okruszek wysokiego

trochę kolorów na jesieni

chleba, lecz niezbyt powszedniego


Maskę z kamienia na pogardę

jasny parasol na zwątpienie

i choć troszeczkę daj miłości,

której podobno masz tak wiele


Może się trochę spóźniłem

może marzyłem zbyt mało?

Kiedy spoglądam za siebie

wszystko to nie tak być miało

Nie myśl, że żal mam do Ciebie,

że łzy są moją modlitwą

nie, nie zazdroszczę szczęściarzom

tylko jest czasem tak przykro


W zimne, samotne wieczory

nieraz myśl taka kołacze,

że mnie wśród innych wybrałeś,

ale troszeczkę inaczej

Życie, na przekór, wciąż sprzyja

głupcom, szaleńcom i graczom,

a ja tak wciąż niecierpliwie

czekam, by wreszcie je zacząć


Wiem, nic mi nie obiecywałeś

nie łudziłeś, że mi będzie jak za piecem

jednak proszę, pomyśl o mnie czasem

i choć czasem miej mnie w swej opiece

i daj...


Trochę nadziei na nadzieję

nieba okruszek wysokiego

trochę kolorów na jesieni

chleba, lecz niezbyt powszedniego


Trochę nadziei na nadzieję

i garść niemądrych, śmiesznych złudzeń

i daj mi więcej wiary w Ciebie

zanim do końca się pogubię.


Jerzy Andrzej Masłowski