Paść do kolan?
Obsypać kwiatami?
Bez słowa zrozumienia, to tylko artyzm.
Dziwne, że niektórzy nie rozróżniają
przeprosin od pojednania.
Aby zaistniało to drugie, ważniejsze,
musi nastąpić szczera rozmowa.
Stworzy ona szanse na wyjaśnienie.
W innym przypadku,
to tylko manipulacja ludźmi i słowem.
Krótki, niepotrzebny tekst,
a z drugiej strony
zapatrzenie we własne ego.
Wystarczyło.
Czyjaś czara goryczy
i niemocy rozbiła się.
Pozostawiła po sobie
nie tylko słyszalny na wieki wrzask
ale również traumatyczny strach
w głowie wołającego,
w ten swoisty sposób o pomoc.
Pełen obaw,
z wątłymi nadziejami,
bez pomysłu na przyszłość,
z obawą czekający na nieuniknione,
lękający się o to, co za progiem
wyszedł z pustą deklaracją przyjaźni.
Czy dumni i niedostępni,
myślący, że poukładani,
z licznymi lecz skrywanymi problemami,
włączą wreszcie współodczuwanie?
Czy poprzestaną na tym,
co czynią już od wielu lat,
na bezmyślnym gapieniu się w przyszłość?
Czasem cisza bardziej krzyczy,
dobija się o swoje,
prosi o zauważenie,
niż czyni to totalny hałas,
czy nawet obraźliwe słowa.
Samotność w tłumie.
Jakie to znane uczucie.
Piękne uśmiechy,
ekscytujące rozmowy o niczym,
a tak naprawdę jesteśmy sobie obcy.
Pozostają i piętrzą się problemy.
Urastając do wielkości,
której już nie można ogarnąć.
Zanika cel i sens życia.
Wiadomo, że często są z nim problemy.
Czasem przesłaniają go mgły poranka,
innym razem przedwczesny zmierzch,
ale wszystko to ustępuje,
gdy przyjazny ktoś poda rękę,
czy uśmiechnie się do Nas
na dzień dobry.
Jak trudno dzisiaj o autentyczne
i serdeczne grzeczności.
Pozostaje zamilknąć, otworzyć okno i...
Wtedy dopiero wszyscy wstrzymają oddech?
Tego dnia już był po drugiej stronie.
On już tego nie wytrzymał.
Nie pozwolił zabijać się innym,
reanimować tymże,
tylko po to
aby mogli zabijać ponownie.
Zrobił to sam.
Wrażliwy
usunął się na zawsze z oczu znieczulonego świata.
Czy świat (...)?
Nie!
Oświadczył publicznie, iż to nie jego wina.
dmyk